Ze wspomnień Wacława Grzeszykowskiego
Ze wspomnień Wacława Grzeszykowskiego
Spółdzielcy tytułowali go "Kierownikiem". Pracę zaczynał w 1929 jako buchalter, od 1946 r. pełnił funkcję kierownika spółdzielni, od 1950 był wiceprezesem Zarządu. W międzyczasie wykonywał także prace inwentryzatora czy zaopatrzeniowca.
Ratunek spółdzielczego magazynu w 1929 r.
We wspomnianym roku w Radzyniu wybuchł wielki pożar. Wiatr przenosił ogrień na stojący obok kościoła Św. Trójcy magazyn. - W kilkanaście minut ludzie oczyścili teren, przerzucając przez kościelny mur wyniesione towary. Wtedy udało się uchronić akta założycielskie. Skompletowane dokumenty zniszczone zostały 15 lat później, w 1944 r. podczas bombardowania miasta.
Filie w gminach
Wśród pracownic, wspominanych przez Grzeszykowskiego, wymienia: panie Głowniakową i Czarnecką w Czemiernikach, panie Ostrowskie w Suchowoli oraz pracujące w Wohyniu panie Koniakówną oraz Podrażyńską.
Zakupy
Spółdzielnia skupowała jaja, grzyby, mak, groch i inne płody rolne do późniejszego handlu. Odpowiedzialny za transport, p. Krzewski odwoził jaja do zbiornicy w Łukowie, z powrotem wracając z tytoniem.
Dobrzy obserwatorzy
Grzeszykowski wymienia panie Siejowską, Domaradzką i p. Perechowskiego, którzy przyłapywali złodziei na próbie dokonania kradzieży. Przewd wojną włamanie w Suchowoli zakończyło się śmiercią zlodzieja, którego policjant zabił w czasie próby dostania się włamywacza do sklepu. Kradzież zdarzyła się w Wohyniu.